środa, 2 września 2015

Moja droga do sukcesu

Moja droga do sukcesu dopiero się zaczyna. Jestem gdzieś na pierwszym zakręcie po starcie. Może nie jest łatwo, ale nikt nie mówił, że wszystko przyjdzie sobie samo. Nałożyłam na siebie teraz dużo obowiązków, między innymi ten obowiązek-przyjemność jakim jest trening. 



Nie mam żadnego problemu z ruszeniem się na trening piłkarski - to jest praca w grupie - jeśli Ty nie przyjdziesz, bo Ci się nie chce, ucierpi na tym Twoja drużyna. Dlaczego? Bo będziesz do tyłu kolejny trening, będziesz gorszym zawodnikiem. To trening czyni Cię lepszym, silniejszym. Sama prawda. Koniec, kropka.

Z treningiem siłowym jest już trochę gorzej, mimo tego, że domową siłownię mam pod nosem. Motywacja jest trochę inna, ciężej po prostu ruszyć tyłek i iść. Chociaż przecież wiem, że gdy już się ruszę i zrobię ten trening to wracam po nim dumna z siebie, zmęczona i wiem, że chcę jeszcze. I chcę widzieć progres, a żeby go widzieć trening musi być regularny, dieta też (a skoro o diecie mowa to z nią też ostatnio u mnie dość słabo). Jak tutaj się zmotywować, żeby się ruszyć i przestać dookoła ciskać w eter głupimi wymówkami? Może jak w końcu napiszę jak bardzo to lubię, a jak leniwa jestem to sprawię, że coś we mnie nie pozwoli, żebym siedziała w miejscu kiedy jest czas na trening siłowy.

Swoją drogą to jak najlepiej dobrać ćwiczenia dla piłkarza? Czytam o tym i czytam i w sumie to nie robię się mądrzejsza. Może czas zasięgnąć opinii eksperta?

środa, 26 sierpnia 2015

Strach

Mam za sobą wiele rozegranych meczy, a mimo to wszystko teraz jest dla mnie nowe. Cała kondycja budowana jest od początku, sposób na grę i przede wszystkim moje podejście do gry. Z racji tego, że docierają do mnie różne opinie - a to, że wszystko już mogę robić, a z drugiej strony, że mam uważać na urazy czyli gra na boisku nie wchodzi w grę - jestem jak sparaliżowana strachem, gdy przeciwnik biegnie na mnie z piłką. Mam wrażenie, że ta piłka trafi właśnie mnie w brzuch i się nie podniosę. Trudno zwalczyć tę blokadę. Trudno dobrze  grać, gdy ma się taką blokadę. Koło się zamyka, nie wiem jak z niego wyjść. 

Chciałabym wychodząc na boisko wiedzieć, że mogę dać z siebie wszystko. Chciałabym pomóc drużynie, a czuję, że ją osłabiam. Wiem co mam robić, ale nie potrafię zrobić tego co powinnam. Wciąż walczę sama ze sobą, ale to przecież dopiero początek. Nie wiem ile czasu musi minąć, żebym nie bała się zaatakować, nie bała się podejść. To śmieszne, że można w takim sporcie bać się kontaktu. Przecież piłka nożna właśnie na kontakcie polega. Na kryciu, atakowaniu, nie odstawianiu nogi i na tworzeniu akcji. 

Ciężko widzę siebie w tym sezonie, biorąc pod uwagę też to, że ligowe weekendy będę głównie spędzać na uczelni. Może to i lepiej dla mojej drużyny, wiem, że sobie beze mnie poradzą, a możliwe, że sama wchodząc na boisko mogłabym moim strachem coś zawalić. Teraz na sparingach, ogrywamy się, więc porażka czy zepsuta akcja nie bolą aż tak jak na meczach ligowych.

Poza tym mój spadek formy, który dopiero teraz mogę z bliska zaobserwować, kieruje także moim spadkiem ogólnej motywacji i samopoczucia. Także w mojej współpracy z Oriflame jakoś brakuje mi motywacji. Nie chciałabym rezygnować, ale utknęłam chyba w martwym punkcie. Chyba czas się po prostu wziąć za siebie, zamiast się użalać. 

"Nigdy nie rezygnuj z osiągnięcia celu tylko dlatego,
że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie."

środa, 5 sierpnia 2015

Znów na boisku

Wczorajszy trening nie powiem, dał mi nieźle w kość. Myślałam, że padnę - po takiej przerwie, rocznej dokładnie w treningach piłkarskich, moja kondycja jest w opłakanym stanie. Na szczęście technicznie nie jest najgorzej, więc małymi kroczkami do przodu.

Nadal mam zakwasy po niedzielnym treningu na siłowni (klatka + triceps + barki ), ale czuję też już po wczoraj ciężkie nogi. Ale jakże to przyjemne uczucie znów być wykończoną przez treningi! Dziś znów będę zdychać na treningu, godzina 18 startujemy.

Jutro czeka mnie dzień pełen pracy, od 13 mam spotkania, ale mam nadzieję, że dam rade też zrobić jutro trening nóg na siłowni. Przez tą gorączkę najlepiej robić trening późnym wieczorem, ale ciężko mi się wyrobić z posiłkami. Piątek będzie w tym tygodniu dniem bez treningu, bo robimy rodzinnego grilla, który z kilku osób przerodził się w trzydziestoosobową imprezę.

Miłego dnia wszystkim :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Współpraca i treningi

Nie było mnie tutaj dawno, fakt. Miałam trochę załamanie motywacji i przez jakiś czas nie ćwiczyłam, a po części też brak czasu. Podjęłam ostatnio współpracę z firmą Oriflame i myślę, że będzie bardzo owocna.

Od jutra wracam do treningów na boisku, chociaż teoretycznie jeszcze nie powinnam, ale wiadomo, że każdy organizm jest inny. Mam też rozpisany plan treningowy (przez mojego kochanego męża) na siłowni. Czyli ogólnie rzecz biorąc praca pełną parą. To z czego się najbardziej ciesze - zakwasy, nareszcie! Po prostu wiem, że boli to rośnie, a treningi są efektywne. 

Siłownie mam rozpisaną na dwa dni, bez ćwiczeń typowo na brzuch, więc muszę jeszcze coś sobie rozpisać. Na razie niestety zaniedbuje ten brzuszek, bo podobno mam go jeszcze nie obciążać (co nie przeszkadza mi w podnoszeniu ciężarów haha). Treningi piłkarskie od jutra 3 razy w tygodniu, ale nie wiem jak często będę mogła na nich być biorąc pod uwagę opiekę nad maluszkiem i pracę, w której mam też spotkania. 

A może macie jakieś opinie odnośnie ćwiczeń na brzuch po cc? Ja nie wiem kompletnie jak się za to zabrać ze względu na rozszczep mięśni prostych brzucha, który mam, teraz już tylko na jeden palec.

Trzeba na prawdę zabrać się do roboty, bo nic się samo nie zrobi. :)

STOP THINKING
START DOING



środa, 17 czerwca 2015

Pierwsze korki

Oczywiście chodzi tutaj o moją sportową historię.
Od małego miałam styczność ze sportem, byłam ruchliwym dzieckiem. W podstawówce jeździłam na różne zawody sportowe i choć nigdy nie zajęłam żadnego wysokiego miejsca było to dla mnie bardzo miłą rozrywką. Oprócz tego grałam w piłkę i czynnie uczestniczyłam w zajęciach wychowania fizycznego. Około piątej klasy podstawówki chciałam już grać w drużynie piłkarskiej, ale niestety żadnej w pobliżu mojego zamieszkania nie było.
W gimnazjum nadal kontynuowałam moje zainteresowania sportem, ale przełomowym momentem były wakacje między drugą a trzecią klasą. Dowiedziałam się wtedy o świeżo otwartej żeńskiej drużynie piłki nożnej w mieście obok mojej miejscowości. Był to pierwszy nabór, krótka wzmianka w gazecie. Drużyna się tworzyła, dołączyłam do niej, przez ten czas zmieniła swoją nazwę i teraz jest jedyną kobiecą sekcją piłkarskiego klubu Ostrovia 1909 Ostrów Wielkopolski.
W liceum zainteresowałam się również rozwojem swojego ciała, a raczej jego części, bo chodziło mi tutaj o brzuch i pośladki. Zaczęłam jednak od Skalpela Ewy Chodakowskiej, co zmotywowało mnie do dalszych ćwiczeń. Później robiłam przysiady i różne ćwiczenia na brzuch, między innymi zestaw Franka Medrano, który jest chyba moim ulubionym. Inspirowało mnie wiele kobiet, ale może o tym napiszę kiedy indziej. 
Nigdy nie miałam problemów z nadwagą, przy wzroście 160 cm ważyłam 48 kilogramów i wyglądałam zdrowo, co niestety nie znaczy, że zdrowo się odżywiałam. Jadłam nieregularnie, mało i przede wszystkim słodko i słono. Pod koniec liceum starałam się już zmienić nawyki żywieniowe, jedząc choć trochę zdrowiej i na przykład brałam już do szkoły posiłek, czego wcześniej nigdy nie robiłam.
Piłka nożna zawsze była dla mnie na pierwszym miejscu i przykładałam się jak mogłam do treningów, przez co mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie był to czas zmarnowany i robiłam duże postępy.
Spostrzegłam, że powinnam wziąć się do pracy nad całym ciałem trochę bardziej. Nie ukrywam moim motorem przewodnim było polepszenie mojego wyglądu. Dlatego w trzeciej liceum zaczęłam korzystać z karnetu na siłownię. Niestety szybko odpuściłam, czy było to spowodowane brakiem motywacji czy może presją otoczenia – nie wiem. Żałuję, ale mówi się trudno i idzie się dalej. 
W wakacje 2014, czyli po skończeniu liceum była przerwa w sezonie – miesiąc lipiec bez treningów piłkarskich. Czas wyjazdów, odpoczynku. Miałam nadzieję iść naprzód z rozwojem całego mojego ciała.
Nie zdążyłam jednak podjąć konkretnych do tego kroków, bo dowiedziałam się o mojej ciąży, co zmieniło kompletnie moje plany i wyłączyło mnie na jakiś czas ze sportowego życia. Podczas ciąży starałam się być aktywna, chodziłam na siłownię, spacery, ale poród przez cesarskie cięcie 21 marca 2015 nie pozwolił mi na szybki powrót do ukochanego wysiłku fizycznego.
Dziś już nie cofam się ani nie stoję w miejscu, chcę iść do przodu, odzyskać swoją dawną formę, wrócić do gry i po jakimś czasie pracy nad sobą ujrzeć ten wymarzony kaloryferek na brzuchu ;). Jednak trochę bałam się podjąć aktywność fizyczną, słuchałam opinii lekarza i fizjoterapeuty. Od kiedy tylko mogłam (chyba około 4-5 tygodni po porodzie) chodziłam na spacery. Trasa się wydłużała, ja chodziłam coraz szybciej.
Od niemalże dwóch czy trzech tygodni staram się biegać co kilka dni, jeździłam już też na rolkach (co także uwielbiam!), a od dziś zaczęłam robić przysiady. Zabieram się za program 300 przysiadów na stronie miesnienog.pl i zaczynam od etapu 41-60 przysiadów.
Przed ciążą ważyłam, jak już wspomniałam, 48 kg przy 160 cm i nigdy nie wiedziałam co to znaczy nie mieć płaskiego brzucha. W ciąży przytyłam 18 kg, a dziś, kilka dni przed równo trzema miesiącami od porodu, ważę 52 kg i mój brzuch pozostawia wiele do życzenia. Dostałam także rozpisaną dietę od dietetyczki, którą zacznę od jutra stosować i powoli będę szła ku moim celom.
Ten blog jest dla mnie swojego rodzaju sportowym pamiętnikiem i mam nadzieję, że zmotywuje mnie do działania, do trwania przy swoich wyznaczonych celach i może skontaktuje mnie z innymi kobietami, możę też mamami, które chcą być w formie, które chcą wspierać się nawzajem i motywować. 
Jeśli jesteście na jakimś etapie podobnej przygody i chcecie się tym podzielić – piszcie. Mam nadzieję, że się poznamy i wzajemnie zmotywujemy! :)

wtorek, 9 czerwca 2015

Początek

Chciałam kiedyś napisać książkę. Ot, zwykłe marzenie dziecka. Dziś moje marzenia trochę odbiegają od tego starego, dziecięcego kaprysu. Mimo tego, w mojej głowie nadal tkwi mała wzmianka o pisaniu. Zaczęłam pisać w szkole podstawowej – opowiadania małe i duże (żadne nie miało swojego zakończenia) oraz najróżniejsze blogi, głównie moje przemyślenia. Niestety w pewnym momencie po prostu przestałam, straciłam chęci, wenę – nie wiem. Przestałam. Błąd.
Dziś zaczynam od nowa, mam inną motywację, inny plan na pisanie. Jestem już inna niż kiedyś, mam więcej ludzi do kochania – męża i synka.I oczywiście więcej lat, w styczniu skończyłam dwadzieścia.
Od momentu ciąży, wciąż staram się znaleźć coś na temat szczęśliwych, usportowionych mam, które motywują do dbania o siebie, a także dają nadzieję, że mama też może. Chciałabym być jedną z tych mam, szczególnie, że nie wyobrażam sobie życia bez aktywności fizycznej. Ciężko było mi przejść ciążę, bo nie mogłam i jak narazie nadal nie mogę uprawiać mojego ukochanego sportu – piłki nożnej. Jestem wciąż częścią drużyny, która jest moją rodziną, tylko czekam, aż dostanę zielone światło na powrót do treningów. Urodziłam 21 marca przez cesarskie cięcie, co opóźnia mój powrót do formy. Już od jakiegoś czasu staram się ruszać, trochę już biegam, niedługo będę mogła iść na basen (kieruję się słowami lekarza). Powoli do przodu, by wrócić na boisko.
Mam swoje cele – wrócić na boisko, zacząć studia w tym roku. Być lepszą wersją siebie. Pewnie jeszcze kilka się znajdzie. Może pisanie o moich postępach, kolejnych krokach, pomoże nie tylko mnie, kto wie. :)
Postaram się następnym razem trochę bardziej opisać moje cele, może któraś z Was odpowie na kilka moich niewiadomych, co robić i jak.
Ufam, że ktoś mnie tu znajdzie, przeczyta i może nawet później wróci, odezwie się. Zobaczymy. :)

P.S. Zaczęłam już tym samym potem pod adresem dajsobieszanse.blog.pl ale postanowiłam przenieść się na Bloggera :).