Oczywiście chodzi tutaj o moją sportową historię.
Od małego miałam styczność ze sportem, byłam ruchliwym dzieckiem. W podstawówce jeździłam na różne zawody sportowe i choć nigdy nie zajęłam żadnego wysokiego miejsca było to dla mnie bardzo miłą rozrywką. Oprócz tego grałam w piłkę i czynnie uczestniczyłam w zajęciach wychowania fizycznego. Około piątej klasy podstawówki chciałam już grać w drużynie piłkarskiej, ale niestety żadnej w pobliżu mojego zamieszkania nie było.
W gimnazjum nadal kontynuowałam moje zainteresowania sportem, ale przełomowym momentem były wakacje między drugą a trzecią klasą. Dowiedziałam się wtedy o świeżo otwartej żeńskiej drużynie piłki nożnej w mieście obok mojej miejscowości. Był to pierwszy nabór, krótka wzmianka w gazecie. Drużyna się tworzyła, dołączyłam do niej, przez ten czas zmieniła swoją nazwę i teraz jest jedyną kobiecą sekcją piłkarskiego klubu Ostrovia 1909 Ostrów Wielkopolski.
W liceum zainteresowałam się również rozwojem swojego ciała, a raczej jego części, bo chodziło mi tutaj o brzuch i pośladki. Zaczęłam jednak od Skalpela Ewy Chodakowskiej, co zmotywowało mnie do dalszych ćwiczeń. Później robiłam przysiady i różne ćwiczenia na brzuch, między innymi zestaw Franka Medrano, który jest chyba moim ulubionym. Inspirowało mnie wiele kobiet, ale może o tym napiszę kiedy indziej.
Nigdy nie miałam problemów z nadwagą, przy wzroście 160 cm ważyłam 48 kilogramów i wyglądałam zdrowo, co niestety nie znaczy, że zdrowo się odżywiałam. Jadłam nieregularnie, mało i przede wszystkim słodko i słono. Pod koniec liceum starałam się już zmienić nawyki żywieniowe, jedząc choć trochę zdrowiej i na przykład brałam już do szkoły posiłek, czego wcześniej nigdy nie robiłam.
Piłka nożna zawsze była dla mnie na pierwszym miejscu i przykładałam się jak mogłam do treningów, przez co mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie był to czas zmarnowany i robiłam duże postępy.
Spostrzegłam, że powinnam wziąć się do pracy nad całym ciałem trochę bardziej. Nie ukrywam moim motorem przewodnim było polepszenie mojego wyglądu. Dlatego w trzeciej liceum zaczęłam korzystać z karnetu na siłownię. Niestety szybko odpuściłam, czy było to spowodowane brakiem motywacji czy może presją otoczenia – nie wiem. Żałuję, ale mówi się trudno i idzie się dalej.
W wakacje 2014, czyli po skończeniu liceum była przerwa w sezonie – miesiąc lipiec bez treningów piłkarskich. Czas wyjazdów, odpoczynku. Miałam nadzieję iść naprzód z rozwojem całego mojego ciała.
Nie zdążyłam jednak podjąć konkretnych do tego kroków, bo dowiedziałam się o mojej ciąży, co zmieniło kompletnie moje plany i wyłączyło mnie na jakiś czas ze sportowego życia. Podczas ciąży starałam się być aktywna, chodziłam na siłownię, spacery, ale poród przez cesarskie cięcie 21 marca 2015 nie pozwolił mi na szybki powrót do ukochanego wysiłku fizycznego.
Dziś już nie cofam się ani nie stoję w miejscu, chcę iść do przodu, odzyskać swoją dawną formę, wrócić do gry i po jakimś czasie pracy nad sobą ujrzeć ten wymarzony kaloryferek na brzuchu ;). Jednak trochę bałam się podjąć aktywność fizyczną, słuchałam opinii lekarza i fizjoterapeuty. Od kiedy tylko mogłam (chyba około 4-5 tygodni po porodzie) chodziłam na spacery. Trasa się wydłużała, ja chodziłam coraz szybciej.
Od niemalże dwóch czy trzech tygodni staram się biegać co kilka dni, jeździłam już też na rolkach (co także uwielbiam!), a od dziś zaczęłam robić przysiady. Zabieram się za program 300 przysiadów na stronie miesnienog.pl i zaczynam od etapu 41-60 przysiadów.
Przed ciążą ważyłam, jak już wspomniałam, 48 kg przy 160 cm i nigdy nie wiedziałam co to znaczy nie mieć płaskiego brzucha. W ciąży przytyłam 18 kg, a dziś, kilka dni przed równo trzema miesiącami od porodu, ważę 52 kg i mój brzuch pozostawia wiele do życzenia. Dostałam także rozpisaną dietę od dietetyczki, którą zacznę od jutra stosować i powoli będę szła ku moim celom.
Ten blog jest dla mnie swojego rodzaju sportowym pamiętnikiem i mam nadzieję, że zmotywuje mnie do działania, do trwania przy swoich wyznaczonych celach i może skontaktuje mnie z innymi kobietami, możę też mamami, które chcą być w formie, które chcą wspierać się nawzajem i motywować.
Jeśli jesteście na jakimś etapie podobnej przygody i chcecie się tym podzielić – piszcie. Mam nadzieję, że się poznamy i wzajemnie zmotywujemy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz